Japonia. Kraj samurajów i ninja, mangi i anime, sushi i ramenu, herbaty i sake.
Futurystyczne miasta rodem z filmów science fiction – ogromne, zatłoczone, krzyczące milionem kolorowych, hałaśliwych reklam i neonów – ale też ciche, kontemplacyjne ogrody zen, samotne świątynie buddyjskie i shintoistyczne, skryte wśród zalesionych wzgórz, góry, wulkany, gorące źródła i pola ryżowe.
Wreszcie sami Japończycy – za dnia milczący, zdystansowani, ustawieni w równe rządki w oczekiwaniu na pociąg czy metro; wieczorami dla równowagi szalejący w barach karaoke, salonach gier, na hazardowych automatach pachinko.
Kontrasty, przeciwieństwa i niesamowita symbioza tradycji i nowoczesności.
Trudno o miejsce bardziej szokujące – wszystkim! – przybysza z Europy.

Taaaak. Japonia to bez wątpienia jeden z moich ulubionych kierunków podróży. Już trzeci raz odwiedzam kraj kwitnącej wiśni, znów z tymi samymi przyjaciółmi, podobnie jak ja zakochanymi w tym miejscu. Dotychczas widzieliśmy trzy z czterech największych wysp kraju: Honsiu – czyli Tokio, Kioto, Osaka, Hiroszima; Kiusiu na południu, a na niej gorące źródła (jap. onsen) u stóp wulkanu Aso; a ostatnio zamek i onsen w Matsuyama na wyspie Sikoku. Naturalnym wyborem i celem tym razem była więc ostatnia, najbardziej północna z czwórki: Hokkaido.
Trochę przez niepewność – Londyn czy Poznań? – logistykę dotarcia na miejsce rezerwowałem osobno od reszty grupy. Moja trasa z Poznania do ustalonego punktu zbiórki w japońskim mieście Sendai wyglądała następująco:
- 🚊 tramwaj ➡️ dworzec PKP Poznań Główny
- 🚆 Intercity ➡️ dworzec PKP Warszawa Gdańska
- 🚕 Uber ➡️ okolice lotniska Okęcie
- 🏨 nocleg w Warszawie 💤
- ✈️ Air China ➡️ lotnisko Beijing Capital Airport (Pekin 🇨🇳)
- ✈️ Air China ➡️ lotnisko Tokio Narita 🇯🇵
- 🚄 Narita Express (N’Ex) ➡️ Tokyo Station
- 🚅 shinkansen Hayabusa ➡️ Sendai Station
Potem już tylko krótki spacer i wreszcie melduję się w hotelu. Razem:
– 24 godziny w podróży od noclegu w Warszawie do noclegu w Sendai
– 48 godzin (w tym 7 godzin różnicy stref czasowych) od domu do celu

Pierwszy dzień spędziłem przed laptopem: dopinając tematy w nowej pracy, przygotowując bloga pod tę wyprawę, lecząc jet lag i czekając na resztę grupy. We wtorek wieczorem wreszcie byliśmy w komplecie, gotowi by kolejnego dnia zacząć odkrywanie nowych zakątków, tajemnic i piękna Japonii. Na początek postanowiliśmy wyjechać z miasta Sendai do niedalekiego kompleksu świątyń.
Yama-dera
Yama-dera (jap. 山寺), dosłownie: Górska Świątynia, to popularna nazwa buddyjskiej świątyni Risshaku-ji (立石寺) w prefekturze Yamagata.
Malowniczo ulokowana na stromym, zalesionym zboczu, zbudowana w 860 roku i odbudowana po pożarze około 400 lat później, z biegiem czasu otoczona kompleksem innych religijnych zabudowań i pomników. Od ponad tysiąca lat przyciąga wiernych i pielgrzymów poszukujących modlitwy, kontemplacji, zen.







W tradycji buddyjskiej to symbol pokoju i szczęścia!
Wysiadamy z pociągu JR Senzan Line na stacji Yamadera i po kilku minutach spaceru docieramy do pierwszego budynku Konpon-chūdō, przy którym znajduje się kasa biletowa i rozpoczyna licząca 1015 stopni droga w górę.
Kupujemy bilety i zatapiamy się w wilgotny chłód pełnej schodów leśnej ścieżki. Równomierny rytm wspinaczki sprzyja kontemplacyjnemu nastrojowi, podobnie jak panujący wokół spokój, wypełniony odgłosami lasu, śpiewem ptaków i cykad. Raz po raz naszym oczom ukazują się najpierw figury i płaskorzeźby buddyjskich świętych czy bóstw, a z czasem kolejne świątynne zabudowania.
Wyjątkową atmosferę tego miejsca docenił setki lat wcześniej Matsuo Bashō, słynny poeta, jeden z prekursorów tradycyjnej japońskiej poezji haiku:
― Matsuo Bashō (1689)
ah this silence
sinking into the rocks
voice of cicada
Wczesne haiku były zwykle częścią dłuższych utworów zwanych haikai no renga – humorystycznych rymowanek, tworzonych w ramach towarzyskiej rozrywki. Matsuo Bashō natomiast “odrzucił humor na rzecz impresji, wzruszenia, kontemplacji przyrody” [źródło], uprościł haikai no renga do pierwszej zwrotki, czyli właśnie haiku, które z czasem przemieniło się w osobną formę literacką. Powściągliwa, minimalistyczna forma (5-7-5 sylab) doskonale oddaje japońskie zamiłowanie do poszukiwania niebanalnej głębi i piękna w prostocie.
Magię Yama-dera i naturalną melodię tego miejsca doceniło także japońskie Ministerstwo Środowiska w 1996 r., umieszczając cykady z Yama-dera na liście 100 “pejzaży dźwiękowych” Japonii (ang. “100 Soundscapes of Japan”).






Zmęczeni pokonaniem ponad tysiąca schodów w górę i w dół, zainspirowani buddyjskimi mądrościami, postanawiamy zadbać o równowagę: był pokarm dla ducha, czas na pokarm dla ciała. Tym razem wybór pada na restaurację Enzou przy samum dworcu Sendai Station, oferującą dania z makaronem soba – tradycyjnie podawanym na zimno – oraz gigantyczne porcje lodów, których widok dosłownie wywoływał łzy szczęścia u nas gajdzinów*.
💡 gajdzin (fonetycznie), właściwie gaijin, gaikokujin – japońskie słowa oznaczające: „cudzoziemiec”, „obcokrajowiec”, „nie-Japończyk”, „obcy”

Sendai
Po całodniowej wycieczce do Yamadery, na zwiedzanie samego Sendai zostaje nam już tylko kilka pierwszych godzin następnego dnia – krótko po 13 mamy kolejny pociąg do złapania, kolejne kilometry do pokonania w kierunku Hokkaido. Wybór pada na Zuihōden, atrakcję numer jeden w Sendai według Tripadvisor.
Zuihōden (瑞鳳殿) to rodzinne mauzoleum Masamune Date – lokalnego daimyō, czyli feudalnego władcy z przełomu XVI i XVII wieku – oraz jego spadkobierców. Sam Masamune Date to założyciel miasta Sendai, sprawny polityk i dowódca. Nazywany jednookim smokiem – jako dziecko stracił wzrok w prawym oku – do dziś powszechnie szanowany i portretowany w kulturze popularnej, np. grach komputerowych takich jak: Total War: Shogun 2 z 2011 roku czy Nioh (2017).
Zaraz obok mauzoleum Zuihōden, po obu jego stronach, znajduje się łącznie dwadzieścia kamiennych pomników w kształcie pagody, stanowiących dowód makabrycznej japońskiej tradycji junshi. Jak wyjaśnia pamiątkowa tablica – junshi to rytualne samobójstwo, popełniane przez wasali władcy po śmierci ich pana. Zasady funkcjonowania feudalnego japońskiego społeczeństwa ery Edo wymagały bezwzględnego posłuszeństwa – czasem do ostatecznych granic.






W bezpośrednim sąsiedztwie terenów mauzoleum Masamune Date znajdujemy jeszcze urokliwą świątynię Zuihoji oraz położone na jej terenie przedszkole Otamaya Kindergarten, gdzie trafiamy na lekcję WF-u na świeżym powietrzu. Dzieciaki najpierw maszerują po placu w rytm gwizdka wychowawców, a potem, podzielone na dwie drużyny, rywalizują w jakiejś szalonej grze w piłki. Zaciekawiony podglądam chwilę przez płot – nie jestem zresztą jedyny – a potem czas nam ruszać po odbiór bagażu z hostelu i w kierunku dworca kolejowego.




Tym samym nasza krótka przygoda z Sendai dobiega końca. Nadchodzi czas złapać szybki pociąg shinkansen który zabierze nas na Hokkaido, do Sapporo! Ale o tym już następnym razem. Stay tuned!
Leave a Reply