Pierwszy kontakt z Delhi robi na mnie niesamowite, wręcz onieśmielające wrażenie. Feeria barw, kakofonia dźwięków, intensywność i różnorodność zapachów oraz nieskończone tłumy ludzi przelewające się we wszelkich kierunkach, każdym dostępnym środkiem transportu – wszystko to razem turystę z Europy z pewnością może przyprawić o zawrót głowy.
Według raportu World Urban Areas portalu demographia.com, na terenie tzw. National Capital Territory (NCT) of Delhi mieszka łącznie ponad 33 miliony ludzi, co daje miastu pozycję trzeciego najbardziej zaludnionego obszaru miejskiego na świecie – po 🇯🇵 japońskiej aglomeracji Tokyo-Yokohama oraz 🇮🇩 indonezyjskiej Jakarcie (stan na lipiec 2022).
W tym samym rankingu 🇬🇧 Londyn, z nieco ponad 11 milionami mieszkańców, plasuje się zaledwie na 36. miejscu (trzeci w Europie, po Moskwie i Istambule). Kosmopolityczny Londyn to zatem mniej więcej 1/3 Delhi, przy ponad dwukrotnie mniejszej gęstości zaludnienia (6 481 osób / km2, przy 13 749 os. / km2 w Delhi).
Stare Delhi
Po wylądowaniu i załatwieniu formalności (Polacy do Indii potrzebują wizy), do hotelu docieram około 15 lokalnego czasu. Zostawiam bagaż i nie tracąc więcej czasu ruszam na zwiedzanie Starego Miasta – Old Delhi. Na miejscu decyduję się na wycieczkę rikszą rowerową, a sympatyczny kierowca pokazuje mi okolicę i opowiada o mijanych atrakcjach. Mam okazję zobaczyć dwa imponujące budynki z XVII wieku, zbudowane na życzenie imperatora Shah Jahan, władcy ówczesnego imperium Mughal:
- Czerwony Fort (Red Fort, Lal Qila) – warowna twierdza, wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, oraz
- Meczet Jama Masjid – zdolny pomieścić około 25 tysięcy wiernych, do dziś pozostaje jednym z największych w Indiach.




Mniej więcej na obszarze pomiędzy fortem a meczetem rozciąga się ogromny targ, a właściwie sieć mniejszych, tematycznych ulicznych targowisk – targ przypraw i herbaty, targ złotniczo-jubilerski, niezliczona ilość sklepów z lokalnymi ubraniami i dodatkami, strojami ślubno-weselnymi, do tego buty, elektronika, i wiele innych. Intensywne zapachy przypraw silnie łaskoczą mój nieprzyzwyczajony nos, finalnie prowadząc do potężnego ataku kichania i psikania 😵🤧.









Jak u Hitchcocka
Słynny reżyser, scenarzysta i producent, jeden z najbardziej wpływowych twórców w historii kina, podał kiedyś następujący przepis na ciekawy film:
– Alfred Hitchcock
Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi,
potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.
Przewrotny los potraktował tę myśl bardzo dosłownie. Pełen wrażeń po pierwszym dniu zwiedzania w mojej podróży dookoła świata, siedziałem już w pokoju hotelowym z laptopem na kolanach, robiąc notatki do kolejnego posta, kiedy odniosłem wrażenie, że… łóżko pode mną się rusza!
Zeskoczyłem zaniepokojony. Zajrzałem pod materac – solidna skrzynia, żadnych chybotliwych nóg. Obejrzałem łóżko ze wszystkich stron. Nic. Po chwili wszystko ustało, a ja uznałem, że musiało mi się wydawać i chyba czas spać…
Odpowiedź przyszła następnego dnia, rano przy śniadaniu, z lokalnej telewizji. Krótko po 22 lokalnego czasu, w oddalonym o ok. 1000 km rejonie Hindu Kush w Afganistanie, odnotowano trzęsienie ziemi o sile 6,6 – 7,5 w skali Richtera – odczuwalne nawet tu, w stolicy Indii. Tak silne wstrząsy notowane są zaledwie około 100 razy rocznie, w skali całego świata! Na szczęście, według źródeł do których dotarłem, nie odnotowano ofiar ani znacznych uszkodzeń budynków.
Podejrzewałem wcześniej, teraz stwierdzam z całą pewnością: będzie ciekawie!
Leave a Reply to Halina Cancel reply