Park Ranthambore spełnia wszystkie moje nadzieje i jeszcze dorzuca coś ekstra. Poranna sesja pokazała mi sporą część samego rezerwatu, różnorodność jego mieszkańców oraz fort, od którego park bierze nazwę. Na wspomnienie drugiego wjazdu i spotkania z 🐅 tygrysem dalej mam ciarki na plecach.
Wraz z Bophalem znów wcześnie rano wyruszamy w trasę, aby minimalizować straty – przedłużony pobyt w Ranthambore “kosztował” mnie skrócenie wizyty w Jaipur, ostatnim z miast Złotego Trójkąta Indii. Choć wstyd się przyznać, o samych miastach – oprócz ich najważniejszy atrakcji turystycznych – przed wyjazdem wiedziałem niewiele. W czasie spędzonym w aucie (znów kilka godzin przejazdu) staram się więc uzupełniać braki informacjami od kierowcy i znalezionymi online.
Często pierwszym co sprawdzam jest notka na Wikipedii – w wersji angielskiej, gdzie większość artykułów ma znacznie bogatszą treść niż w wersji polskiej. Spodziewałem się mniejszych miasteczek, tymczasem liczba ludności przedstawia się tam następująco (dane https://www.macrotrends.net/):
- Agra – 2 368 000
- Jaipur – 4 207 000
- dla porównania: Warszawa – od kilku lat testuje granicę 1,8 mln 😅
Jak mawia jeden z moich przyjaciół:
– Łukasz
Najgorzej jak się komuś coś wydaje.
Informację o populacji odnalazłem już po wizycie w Agrze (która zresztą nie sprawiała wcale wielkomiejskiego wrażenia) ale jeszcze przed dotarciem do Jaipur. Wnioski nasunęły mi się same. Po pierwsze: stolica, Delhi, ewidentnie zakrzywia mi perspektywę. Po drugie: około 24 godzin jakie spędzę w mieście nazwanym na cześć swojego założyciela, lokalnego władcy Jai Singh II, znów będzie oznaczać intensywny i napięty plan zwiedzania. W Jaipur zdecydowanie jest co robić.
Świątynia małpiego boga
Zwiedzanie zaczynam na obrzeżach miasta, od Khole Ke Hanuman Ji – świątyni małpiego boga, Hanumana. Podczas podróży pytałem kilkukrotnie i różnych osób: to ilu bogów wyznaje się w hinduizmie? Otrzymałem różne odpowiedzi, najczęściej w stylu “yyy, no w sumie to ciężko powiedzieć”. Dociekliwa natura kazała mi sprawdzić, ale internet również nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Większość źródeł mówi o 33 najważniejszych bogach (dewa – bóg męski i dewi – żeński), ale hinduistyczne święte teksty czasem wskazują, że jest ich aż 330 milionów!
Hanuman, bóg o małpio-ludzkim ciele, jest hinduistycznym patronem mądrości, siły, odwagi, poświęcenia i samodyscypliny. Jego świątynię Bophal po angielsku nazywa monkey temple, co na miejscu okazuje się mieć drugie dno i znaczenie: kompleks świątynny pełen jest przyjaznych i sympatycznych 🐵🐒 małpek. Małpki są oswojone, ponoć jedzą ludziom z ręki dając szansę na wyjątkowe zdjęcia – pomny historii Martyny Wojciechowskiej pozostawiam je jednak samym sobie.







EleJungle
Ze świątyni Hanumana ruszamy do kolejnego miejsca na obrzeżach Jaipur.
Kolejny przystanek: słoniowa wioska EleJungle.
Tak, wiem. Temat słoniowych safari w Indiach jest mocno kontrowersyjny. Zwierzęta bywają ponoć traktowane w bestialski sposób, do posłuszeństwa przymuszane brutalnością i prądem, a nawet ogłupiane lekami czy narkotykami. Bez problemu można znaleźć na ten temat więcej informacji online, na przykład tutaj: animalrecoverymission.org, gdzie mowa nawet konkretnie o Jaipur.
Dlatego z dużą rezerwą podchodzę do tematu – do tego stopnia, że na miejscu Bophal przekazuje obsłudze “zadbajcie o tego turystę bo chyba się boi słoni”. Prawda jest jednak taka że jedyną moją obawą był faktyczny los słoni w tym miejscu i innych jemu podobnych, co zgłosiłem obsłudze, przeglądając “menu” dostępnych atrakcji. Kocham zwierzęta, wszystkie (ok, z wyjątkiem gołębi 😉).
Animatorzy EleJungle rozwiewają moje wątpliwości, opowiadając w jaki sposób dbają o swoich najważniejszych “pracowników”. Liczba słoni w tym miejscu pozwala pracować w systemie zmianowym: dzień wycieczek – dzień odpoczynku. Raz w tygodniu odwiedza ich weterynarz i dokładnie bada wszystkie zwierzęta. Słonie są nieustannie dokarmiane przez turystów (to jedna z płatnych atrakcji). Wreszcie, inna z atrakcji – kąpanie słoni – jest tymczasowo niedostępna, gdyż temperatury (mimo 30+ stopni na termometrze) są zbyt niskie by dodatkowo chłodzić te łagodne i piękne zwierzęta – ponoć nadmiar wody na skórze w tych warunkach byłby dla nich wręcz szkodliwy.
– EleJungle o sobie na TripAdvisor
EleJungle elephant safari, a rare conservation project set in Jaipur. Mission: to protect the elephants in a natural environment and to provide a healthy and better life for all those creatures under our care.
Uspokojony tymi wszystkimi wyjaśnieniami i zapewnieniami ostatecznie decyduję się na przejażdżkę po okolicy na grzbiecie 🐘 słonicy o imieniu Radha, którą potem w ramach podziękowania mam okazję nakarmić – trzciną cukrową i bananami, które dla słoni są ponoć największym przysmakiem, jak czekolada 😃.



kąpieli słoni
Amer Fort
Amer (lub Amber) Palace to na portalu Trip Advisor atrakcja numer 1️⃣🔝 w Jaipur. Amer i Amber to dwie wersje pisowni tej samej nazwy – właściwszą wydaje mi się “amber” nawiązujące do koloru murów pałacu i miasta (z ang. amber to bursztyn).





Samo Amer / Amber to właściwie osobne miasteczko, położone nieco poza Jaipur. Otoczone ze wszystkich stron wielowiekowym murem obronnym o łącznej długości 12 kilometrów, aktualnie zamieszkiwane przez około 50 tysięcy osób.
Na terenie samego warownego fortu znajduje się m.in.:
- hala zgromadzeń, gdzie lokalni władcy przyjmowali na audiencje swoich poddanych by rozstrzygać ich spory oraz ściągać podatki i daniny
- łaźnie tureckie, kuchnie i pomieszczenia dla służby
- Sheesh Mahal, Pałac Luster, zdobiony – według przewodnika – weneckim szkłem Murano, sprowadzanym specjalnie na życzenie władcy
- wewnętrzny pałac, gdzie wstęp miał tylko sam król (jedyny mężczyzna w budynku!) oraz jego żony (liczba mnoga 😉) i służba – wyłącznie kobiety



Następnego dnia odwiedzamy jeszcze Jal Mahal – Pałac na Wodzie – gdzie ponoć ówczesne królowe (rani) spędzały czas w “klimatyzacji” w zbyt upalne dni. Budynek ma cztery kondygnacje, w tym jedną pod poziomem wody, gdzie przez przeszklone ściany można podglądać życie w jeziorze. Obecnie pałac jest niedostępny dla turystów, a na miejscu trwają prace mające przekształcić je w ekskluzywny hotel, z cenami od 1 000 USD za noc. Ciekawe czy w ramach projektu oczyszczone zostanie też jezioro, aktualnie pełne śmieci i zielonej wody…

Różowe Miasto
Stare miasto w Jaipur nazywane jest Pink City – Różowym Miastem – od koloru okalających go murów, bram wjazdowych oraz większości budynków. Prawdopodobnie najbardziej charakterystycznym budynkiem w tej części miasta jest Hawa Mahal, Pałac Wiatru, nazwany tak ze względu na ogromną liczbę 953 okien zdobiących jego fasadę. Podobno w dawnych czasach, podczas ważnych uroczystości miejskich, w pałacu zasiadały królowe-żony, a okien miało być wystarczająco dużo by każda z nich miała własny punkt obserwacyjny.

Nieco inaczej niż w Europie, gdzie z majestatem władzy kojarzą się kolory takie jak królewska czerwień (i złoto) czy kardynalska purpura – tutaj kolor różowy był kolorem pospólstwa, oznaczeniem części miasta dostępnej dla wszystkich.
Królewską barwą w Jaipur jest natomiast blado-żółty, a górujący nad okolicą pałac w tym kolorze jest widoczny z wielu miejsc starówki.





W sąsiedztwie pałacu znajduje się jeszcze jedna atrakcja: Jantar Mantar, czyli królewskie obserwatorium astronomiczne. Ukończone w 1734 na zlecenie Jai Singh II, założyciela miasta, wziętego matematyka, architekta i astronoma, mieści między innymi największy na świecie zegar słoneczny (środkowe zdjęcie poniżej). Zaprojektowane niemal 300 lat temu przyrządy do dziś precyzyjnie pokazują nie tylko czas słoneczny, ale także położenie gwiazd na nocnym niebie, znaki zodiaku czy – podczas ostatniej pełni księżyca przed porą deszczową – to czy w tym roku monsun dosięgnie Jaipur i Radżastan. Podobno ten konkretny przyrząd do dziś wzbudza szczególne zainteresowanie naukowców, z uwagi na celność prognoz.
Wciąż dużą wagę przywiązuje się tu do astrologii. Przewodnik oferuje nawet że zaprowadzi mnie do lokalnego wróżbity który może przewidzieć moją przyszłość na podstawie daty urodzenia. Postanawiam jednak nie psuć sobie niespodzianki.


zegar słoneczny

Ukryty 💎 klejnot Jaipur
Na koniec zwiedzania Jaipur, po rozstaniu z przewodnikiem który oprowadzał mnie po Amber Fort i Różowym Mieście, Bophal pyta: “mogę cię zabrać w jeszcze jedno miejsce? Jeśli ci się spodoba możesz wejść, jeśli nie to ruszymy dalej.”
Bez wahania się zgadzam, wiem już doskonale że jego wskazówkom warto zaufać. Tym razem jest podobnie. Gatore Ki Chhatriyan to kompleks grobowców lokalnych władców sprzed 300-400 lat. Spoczywa tu między innymi Jai Singh II, czyli założyciel miasta, od którego pochodzi nazwa Jaipur (pur = miasto).






Miejsce okazuje się świetną ucieczką od miejskiego gwaru, samochodów, motorów, tuk-tuków i wszechobecnych ulicznych sprzedawców pamiątek.
Bez pośpiechu spaceruję pomiędzy grobowcami, fotografuję okolicę i zbieram siły przed wyruszeniem w dalszą drogę. Przede mną ostatni etap podróży, miasteczko świątyń Pushkar na południe od Jaipur – a potem powrót do Delhi.
Leave a Reply to Paweł Cancel reply