Nocny lot z Indii do Australii. Paszport, bagaż, biosecurity – czyli “co tam masz w plecaku?”. Metro do centrum. Przesiadka na rogu Hyde Parku na autobus 333. Potem długi przejazd Oxford Street – ulica i centrum handlowe w jednym, każdy sklep jaki można sobie wyobrazić. Restauracje, puby, bary, muzyka na żywo i kuchnie świata – podobnie jak ludzie pochodzący chyba z każdego zakątka globu. Perfekcyjny angielski wokół – czasem tak native że aż sprawiający problemy 😅.
Taaaak. Od pierwszych godzin pobytu Sydney przypominało mi “mój” Londyn.
❓ZAGADKAKtóry z lotów wydaje Wam się dłuższy?
✈️ Londyn – Delhi czy ✈️ Delhi – Sydney
Odpowiedź znajdziecie na końcu posta.
Odkąd pamiętam, Australia była w ścisłej czołówce moich podróżniczych marzeń. Miałem pewnie z 19 albo 20 lat kiedy pojawiła się pierwsze okazja: 6-12 miesięcy praktyk w SAP Research w Brisbane. Z drugiej strony – studia, rok do licencjatu, świeżo zaczęta praca, “to tak daleko” i “stamtąd na pewno już nie wrócę” – wszystko to ostatecznie trochę mnie przerosło, wystraszyło i… pokonało.
Paradoksalnie, planując loty dookoła świata – ten kraj znów chciałem ominąć! Ogromne oczekiwania i ogromne przestrzenie do eksploracji – wydawało się niewłaściwe wpaść tam tylko na kilka dni i ruszyć dalej. Przecież takie miejsce “zasługuje” na poważną, dedykowaną wyprawę, minimum 2-3 tygodnie pobytu!
– Woody Allen
Chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o twoich planach na przyszłość.
Kiedy z Niki układaliśmy plan przelotów, okazało się jednak że jedyna droga z Indii do kolejnego kraju wymaga przesiadki w Sydney. Nie zastanawiałem się długo! Skoro muszę tam lądować, nie ma mowy żebym wyleciał nie opuszczając lotniska!
W taki oto sposób narodził się pomysł na weekendowy city break Sydney.
Bondi Beach
72 godziny to naprawdę niewiele czasu na zwiedzanie miasta o powierzchni niemal ośmiokrotnie większej niż Londyn (12 368 vs. 1 572 km2). Dlatego w planowaniu tego przystanku mojej podróży bezcenne okazują się wskazówki od znajomych którzy byli już w Australii (😘 Gosia!). Dzięki temu doskonale wiem gdzie chcę się zatrzymać: po 10 dniach indyjskich upałów ☀️ czas na 😎🏝️ plażę i 🌊 ocean!
Wybór pada na plażę Bondi Beach, najsłynniejszą w Sydney, a może całej Australii. Pierwsze wrażenie jest niesamowite: skąd tu aż tyle tak pięknych ludzi i jakim sposobem wszyscy trafili w jedno i to samo miejsce?! Kilka osób komentowało: tak, tam sami piękni i bogaci. Moim zdaniem to jednak tylko część prawdy o Bondi.
Opalenizna, deski surfingowe i uśmiechy na twarzach. Radość z życia w najczystszej formie. Dziewczyny – chyba wszystkie! – pupa okrągła od przysiadów i wyrzeźbiona łydka. Faceci jakby prosto z siłowni. Tego nie kupią żadne pieniądze.
Jak mówią: “żeby wyglądać jak kociak trzeba się najpierw spocić jak świnia” 🤣.

Do plaży Bondi i mojego hostelu (Wake Up! Bondi Beach – polecam!) docieram przed 10 rano. Jest jeszcze za wcześnie na zameldowanie ale to nie problem – mają tam przechowalnię bagażu więc porzucam plecak, zabieram książkę i zalegam na piasku, rozkoszując się słońcem, wakacyjną atmosferą i szumem fal.
O ile Sydney przypomina mi Londyn, to plaża Bondi nasuwa kolejne skojarzenie:
to zupełnie jakby przenieść Karaiby do stolicy Anglii!
Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak bardzo prorocze okaże się to porównanie…
Sydney must see ✅
Sobotnie zwiedzanie Sydney zaczynam znów od autobusu 333 do Hyde Parku. Trochę w tym przypadku. Chciałem tylko dostać się do centrum i rozpocząć pieszą eksplorację, a moim pierwszym celem była wieża widokowa Sydney Tower Eye. Pada deszcz, ale przecież mam parasol zawsze w plecaku – przyzwyczajenie po półtora roku w Londynie. Na chwilę chowam się we wnętrzu Anzac Memorial, budynku upamiętniającego udział Australijczyków w I Wojnie Światowej, a potem osłonę przed deszczem zapewniają mi rozłożyste korony imponujących drzew.
Później wyczytałem, że Hyde Park w Sydney to najstarszy park w całej Australii. Ustanowiony w roku 1792, we wczesnych latach służył przede wszystkim za arenę wyścigów konnych i rozgrywek polo oraz plac zabaw dla dzieci. Niektóre drzewa zdawały się pamiętać tamte czasy, trwając nieprzerwanie jako niemi świadkowie zmieniających się czasów, ponadczasowi strażnicy parku i jego otoczenia.



💡 CIEKAWOSTKAWedług inskrypcji na pomniku, kpt. Cook “odkrył Australię w 1770 roku”.
To jednak nieprawda! Holender Willem Janszoon wylądował tam już ponad 150 lat wcześniej, w roku 1606, podczas pierwszej spośród aż 29 – w samym tylko XVII wieku – holenderskich wypraw do Australii!
Więcej na ten temat sami Australijczycy piszą na przykład tutaj.
Sydney Tower Eye
Kończę spacerowanie po parku, łapię kawę na dalszą drogę i ruszam wreszcie
w kierunku Sydney Tower Eye, po drodze pomagając starszej parze ze Stanów znaleźć upragnioną rybę z frytkami 🐟🍟 – Google Maps wie 🙂
Wieża Tower Eye to najwyższy budynek w całym Sydney, sięgający 304 metrów – nieco mniej niż berlińska wieża telewizyjna Fernsehturm czy paryska Wieża Eiffla. Pomimo wciąż deszczowych warunków, z tarasów na 51. i 60. piętrze roztacza się piękny widok na całe miasto oraz zatokę Sydney Harbour – największą naturalną miejską zatokę na całym świecie.



Wspaniała panorama miasta pozostawia jednak lekki niedosyt: kolejne punkty na zaplanowanej przeze mnie trasie są akurat zasłonięte innymi drapaczami chmur. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak ruszyć w dalszą drogę. Kieruję się zatem do metra, które oplata miasto gęstą siecią połączeń. Po drodze trafiam pod budynek dedykowany angielskiej królowej Wiktorii, w którym aktualnie mieści się ogromne, pięciopiętrowe centrum handlowe. Akcentów brytyjsko-londyńskich ciąg dalszy!

Opera i most Harbour Bridge
Wyruszam spod ratusza, żółtą linią T1 (formalnie pociąg a nie metro) przejeżdżam dwie stacje w kierunku północnym, pokonując most Harbour Bridge łączący oba brzegi zatoki, i wysiadam na stacji Milsons Point Station. Stamtąd już tylko krótki spacer z powrotem w kierunku wody i wreszcie wita mnie upragniony widok:
Opera w Sydney, jeden z 7️⃣ nowych cudów świata, kolejny 🎯 cel mojej wyprawy!

Północny brzeg zatoki, rejon od Milsons Point po Kirribilli Point, to świetna okolica na spacer. Skrzętnie korzystam, obserwując zmieniający się stopniowo widok na budynek Opery i szukając idealnego miejsca na zdjęcie. Po wodach zatoki w obu kierunkach nieustannie kursują łódki i statki – od niewielkich motorówek i żaglówek po znacznie większe jednostki pasażerskie. Na przeciwległym brzegu, niedaleko Opery, znajduje się także baza marynarki wojennej HMAS Kuttabul – nazwana tak na pamiątkę statku zatopionego tu przez japońską łódź podwodną w 1942 roku. Samo słowo “kuttabul” pochodzi z języka aborygenów i oznacza “wspaniały”.



Popołudniowe godziny uciekają zaskakująco szybko, więc zanim schowane za chmurami słońce schowa się zupełnie i zrobi się ciemno – ruszam Harbour Bridge na drugi brzeg zatoki, żeby rozejrzeć się jeszcze po bezpośredniej okolicy Opery.

Spacer przez most w kierunku Sydney CBD – Central Business District – oferuje piękną panoramę miasta i wspaniały widok na oba brzegi zatoki. Zdecydowanie warto było zrezygnować z metra i wybrać własne nogi jako środek transportu.




Wreszcie, po obejściu dzielnicy portowej i doków, docieram pod wejście do Opery. W okolicy mnóstwo knajpek i mnóstwo ludzi, romantyczne kolacje, spacery i selfie. Pora na kolację, więc sam zasiadam w jednym z mijanych miejsc, z widokiem na most i zatokę, i zamawiam fish and chips i 🍺 – chodziły za mną od kilku godzin, odkąd wspomniana para Amerykanów poprosiła o pomoc w ich znalezieniu.


🦜 papugi i 🦊 latające lisy
Pomimo iż Sydney jest największym pod względem liczby ludności miastem Australii – nieznacznie wyprzedza w tym względzie Melbourne – nie brakuje tam terenów zielonych oraz zaskakujących kontaktów z przyrodą. Jeszcze na północnym brzegu zatoki, w kwitnących drzewach buszowały kolorowe papugi.


Jeszcze większa niespodzianka spotkała mnie jednak po drugiej stronie zatoki.
W bezpośrednim sąsiedztwie Opery nad moją głową migają kształty do złudzenia przypominające nietoperze – ale wieeelkie, na oko rozmiarów kruka albo i większe!

Nie byłbym sobą gdybym tego nie sprawdził – i faktycznie okazuje się to prawdą! Według strony sydneybats.org.au, na terenie miasta można spotkać ponad 2️⃣0️⃣ gatunków 🦇 nietoperzy, z których największe, nazywane latającymi lisami, osiągają rozpiętość skrzydeł nawet do półtora metra! Więcej informacji tutaj:
To w Australii też pada ⛈️ ?!
Po sobocie spędzonej w centrum i zaliczeniu obowiązkowych punktów na mapie Sydney, plan na niedzielę to spotkanie z najsłynniejszymi mieszkańcami Australii. Znajduję odpowiednie ku temu miejsce: Featherdale Sydney Wildlife Park, bardziej park niż zoo, gdzie można znaleźć natywne dla Australii zwierzęta: 🦘 kangury, “misie” koala 🐨, a także quokka, ogromne słonowodne krokodyle i wiele innych. Co ciekawe, utarte określenie “miś koala” jest sympatyczne, ale nieprecyzyjne. Systematyka biologiczna kwalifikuje je jako torbacze, a nie jako niedźwiedzie 🧐.
Moje plany na niedzielę już wcześnie rano weryfikuje jednak prognoza pogody.
Po deszczowej sobocie, niedziela przynosi wręcz ulewy, a według lokalnych ostrzeżeń meteo – w niektórych częściach miasta nawet oberwania chmury i lokalne podtopienia. Według załączonej do prognozy mapki (poniżej) najgorsze warunki panują właśnie w okolicach parku Featherdale.

Mając z tyłu głowy zaplanowany na kolejny dzień wylot z Sydney, postanawiam trzymać się z dala od potencjalnych kłopotów, choćby było to tylko przemoczenie. Ostatecznie dzień spędzam w okolicach Bondi Beach, nadrabiając zaległości w blogowaniu i planując logistykę na kolejne etapy podróży.
Bye bye, Bondi Beach!
Zgodnie z moimi oczekiwaniami, tak krótki pobyt w Sydney bardziej podrażnia niż nasyca moją ciekawość tego zakątka świata. Jeszcze przed wylotem z Australii wiem doskonale: jeśli tylko życie pozwoli, koniecznie chciałbym tam wrócić, zobaczyć znacznie więcej niż tylko jedno miasto, zostać dłużej niż jeden weekend.



W poniedziałek rano pogoda w końcu się poprawia i aż niemal żal wyjeżdżać. Humor poprawia mi jednak przede wszystkim jeden “drobiazg”:
Następny przystanek: 2 tygodnie w Nowej Zelandii! 🇳🇿
💡 ROZWIĄZANIE ZAGADKI✈️ London Heathrow (LHR) ➡️ Delhi Indira Gandhi (DEL)
⏱️ 8 godzin 20 minut (Air India AI 112)
✈️ Delhi Indira Gandhi (DEL) ➡️ Sydney Kingsford Smith (SYD)
⏱️ 12 godzin 20 minut (Air India AI 302) – ok. 4 h nad samą Australią!
Leave a Reply to Krasnale Cancel reply