Cel numer jeden mojej wizyty w Stanach. Spełnienie marzeń, subiektywnie jedna z największych atrakcji całej wyprawy dookoła świata. Miejsce, gdzie amerykańska megalomania wreszcie na coś się przydaje. Główny powód dla którego w Miami wypożyczyłem auto i ruszyłem na północ Florydy, w kierunku Orlando.
Kennedy Space Center, centrum lotów kosmicznych NASA.
Ale po kolei.
Cape Canaveral Town
Na mój gust miasteczko Cape Canaveral wygrywa z Miami pod każdym względem. Tu też jest ciągnąca się kilometrami piaszczysta plaża i ciepła woda w oceanie. Natomiast okolica ma zupełnie inny klimat. Zamiast całonocnych imprez, które słychać na pół miasta – jest cisza, spokój, cykanie świerszczy, śpiew ptaków oraz… krzyki pawi! Jest ich tu całe mnóstwo, o spotkanie naprawdę nietrudno!


Okoliczna plaża nad oceanem na długość aż 24 mil, czyli ponad 38 kilometrów! Miejsca wystarczy więc dla każdego, niezależnie czy w planach ma się opalanie i morskie kąpiele, rodzinny piknik, imprezę ze znajomymi, spacery, bieganie, rowery (z szerokimi oponami i elektrycznym wspomaganiem), siatkówkę czy surfing.
No i nie trzeba wstawać przed świtem żeby ogrodzić obozowisko parawanem 🤣.
W sąsiedztwie mojego noclegu znalazłem kilka szkółek dla surferów. Od dawna chciałem spróbować tego sportu – połączenie deski i wody wydawało się bardzo kuszące. Na początek dwie godziny z instruktorem, przyda się ktoś kto pomoże mi ogarnąć podstawy. Wcześniejsze doświadczenie na snowboardzie i skateboardzie owocuje, już na drugiej fali z jaką się mierzę udaje mi się wstać i przejechać na desce dobrych kilka metrów! Tak jak podejrzewałem, surfing to świetna zabawa!
Największą niespodzianką było jednak wstępne szkolenie bezpieczeństwa:
- jak zobaczysz płetwę rekina to nie panikuj, nadmiar ruchu tylko je prowokuje
- jeśli nadepniesz na płaszczkę to nogi jak najszybciej pod siebie – kiedy czują się zagrożone, zaczynają wymachiwać uzbrojonym w jadowity kolec ogonem
- meduzami chwilowo nie musisz się przejmować, to nie sezon
Na szczęście z tych akurat wskazówek instruktora nie miałem okazji skorzystać 😅








Sielankową atmosferę w okolicy mąci mi właściwie tylko niespotykana w Europie, zaborcza dbałość o własność i prywatność. Niemal na każdym trawniku, prawie przed każdym domem wystawiona jest tabliczka “zakaz wstępu” – zupełnie jakby bez tego znaku każdy tutaj bez zaproszenia pałętał się po czyimś ogródku.


Kennedy Space Center
Plażowanie to jedno – nawet urozmaicone surfingiem – ale główną atrakcją tego etapu podróży jest przecież Kennedy Space Center. Już po fakcie gratuluję sam sobie sprytu i dobrej decyzji – kupiłem bilet na dwa dni. Różnica w cenie zresztą niewielka, dla osoby dorosłej 69 dolarów za jeden dzień lub 84 dolary za dwa. Zdecydowałem więc zaryzykować te dodatkowe 15$ i inwestycja jak najbardziej się opłaca, gdyż w centrum lotów kosmicznych zdecydowanie jest co robić!
Miejsce jest zaprojektowane z ogromnym rozmachem, od wjazdu na parking robi piorunujące wrażenie. Jeszcze zza ogrodzenia patrzą na mnie pierwsze rakiety i już na tym etapie wiem, że spędzę tu niezapomniane chwile.



Przekroczenie bram wejściowych powoduje już pełnowymiarowy opad szczęki.
Na samym wejściu znajduje się bowiem Rocket Garden, czyli niewielki ogródek pełen prawdziwych rakiet kosmicznych. Za wyjątkiem drugiej od lewej na zdjęciu poniżej, wszystkie rakiety są oryginalne i potencjalnie gotowe do lotu na orbitę lub dalej – ich misje swego czasu z różnych powodów nie doszły do skutku.



Im dalej w las…
Kiedy udaje mi się ochłonąć po pierwszym wrażeniu Rocket Garden, ruszam dalej na zwiedzanie pozostałej części centrum, które składa się z kilku tematycznych budynków prezentujących największe osiągnięcia NASA na przestrzeni lat. Przykładowo, jeden z obiektów jest w całości poświęcony eksploracji Marsa – z replikami pojazdów wysłanych dotychczas na powierzchnię czerwonej planety.




Osobny budynek prezentuje komercyjne przedsięwzięcia, korzystające z infrastruktury NASA w centrum Kennedy’ego – na czele ze SpaceX Elona Muska. Kolejny – kino IMAX, oferujące seanse na temat misji Apollo 17 i ostatniego dotychczas człowieka na powierzchni Księżyca, czyli Eugene Cernan’a (1972 rok); czy trójwymiarowy pokaz Asteroid Hunter, czyli Łowcy Asteroid. Do tego oczywiście ogromny sklep z pamiątkami i kilka punktów gastronomicznych. Najciekawsze jednak dopiero przede mną!






Prom kosmiczny Atlantis
33 misje na przestrzeni 26 lat (1985 – 2011). Łączny przebieg: 126 milionów mil. 207 astronautów na pokładzie, w sumie 307 dni w przestrzeni kosmicznej.
Teraz, na zasłużonej emeryturze, prom kosmiczny Atlantis spoczywa w jednym z budynków centrum Kennedy’ego.


Przed wejściem do głównej sali budynku Atlantis można zobaczyć krótki film o programie promów kosmicznych NASA, ilustrujący drogę od pierwszego pomysłu, przez projektowanie i testowanie, po efekt finalny – kosmiczny szybowiec wielokrotnego użytku, pozwalający zabrać astronautów na orbitę, a następnie wylądować na pasie startowym, podobnie jak ląduje tradycyjny samolot.
Niewątpliwą atrakcją tego miejsca jest także symulator startu, który pozwala odważnym turystom na własnej skórze spróbować wrażeń związanych z lotem na orbitę. Przed wejściem kolejny film – doświadczony astronauta NASA uprzedza co nas czeka za kilka chwil i przekonuje, że to najbardziej realistyczna symulacja startu jaką kiedykolwiek stworzyła amerykańska agencja kosmiczna. Cały moduł pasażerski z turystami na pokładzie przekręca się o 90 stopni – “dziobem” do góry, naszymi plecami w dół – a potem demonstruje przeciążenia generowane przez potężne silniki rakietowe. Wrażenia niezapomniane, ale na miejscu niestety zakazane jest filmowanie i fotografowanie.

Autobusem na księżyc 🌕
Oprócz głównej części, noszącej nazwę “visitor complex”, centrum Kennedy’ego oferuje jeszcze jedną atrakcję: przejazd autobusem do “Apollo/Saturn V Center”, znajdujące się nieco na północ wyspy Merritt Island. Nieco wcześniej, podczas zwiedzania, znalazłem zresztą poniższą mapkę poglądową całego kompleksu.

Po drodze mijamy VAB – Vehicle Assembly Building – czyli budynek, w którym następował finalny montaż wszystkich rakiet wystrzelonych w kierunku Księżyca, a także promów kosmicznych i ich rakietowych napędów. Filmy wyświetlane na trasie przejazdu prezentują nam niesamowite i szokujące fakty na temat VAB:
- największy jednopiętrowy budynek na świecie; wewnątrz znajdują się cztery stanowiska montażowe zdolne pomieścić rakietę Saturn V
- powierzchnia dachu budynku jest wystarczająco duża by postawić na nim całe Rzymskie Koloseum i dodatkowo jeszcze urządzić parking
- objętościowo budynek pomieściłby aż 3,5 kopii Empire State Building, albo… 2,5 MILIARDA piłeczek ping-pongowych
- do wnętrza prowadzą największe na świecie drzwi – otwierają się aż 45 minut, a w pełni otwarte zmieściłyby całą Statuę Wolności!



Apollo / Saturn V
Autobus wysadza nas przed wejściem do Apollo/Saturn V Center, gdzie po krótkiej wprowadzającej prezentacji przechodzimy bardzo nietypowego pomieszczenia.

Po chwili dowiadujemy się, że oto siedzimy w prawdziwym centrum kontroli lotów. To właśnie tutaj w grudniu 1968 zapadały ostatnie decyzje przed startem Apollo 8, tutaj zasiadał sztab naukowców i przedstawicieli NASA decydujących o losie misji i analizujących na bieżąco spływające z rakiety dane. Na ekranach wyświetlane są nagrania z tamtego wydarzenia, zegary odliczają minuty, a potem sekundy do startu, a w momencie uruchomienia silników całe pomieszczenie dosłownie się trzęsie, zupełnie jak owego dnia prawie 55 lat wcześniej.

To jednak dopiero początek zwiedzania w tym miejscu! Po zakończeniu filmu przechodzimy do ogromnego hangaru, gdzie nad naszymi głowami wisi ogromna rakieta Saturn V, używana przez NASA podczas misji Apollo. Trudno w to uwierzyć, ale rakieta ma długość ponad 110 metrów, czyli o 18 m więcej niż Statua Wolności. Postawiona w pionie miała wysokość porównywalną do 36-piętrowego budynku. W pełni zatankowana waży mniej więcej tyle co 400 słoni i do dnia dzisiejszego pozostaje najpotężniejszą i być może najbardziej skomplikowaną maszyną kiedykolwiek zbudowaną przez człowieka.



Pozostałą część hangaru wypełniają artefakty związane z eksploracją księżyca. Jest moduł dowodzenia misji Apollo 14 – znów oryginał, maszyna która naprawdę była na powierzchni Księżyca. Są aż dwa łaziki księżycowe, z misji Apollo 16 i 17, spora kolekcja kosmicznych skafandrów czy przedmioty osobiste astronautów – takie które zabrali ze sobą w podróż w kosmos, jak i takie które w młodzieńczych latach rozbudzały w nich ciekawość kosmicznej eksploracji.




Do tego atrakcje znacznie bardziej interaktywne. W jednej z sal wyświetlany jest film na temat lądowania Apollo 11, w trakcie którego na scenie przed ekranem pojawia się lądownik, astronauta i oczywiście amerykańska flaga. Gdzie indziej rzutnik wyświetla na podłodze symulację powierzchni Księżyca, gdzie można się przespacerować i pozostawić swoje ślady. Zaraz obok znajduje się też próbka prawdziwej księżycowej skały, którą można dotykać do woli. Przez chwilę można poczuć się jak towarzysz podróży Neila Armstronga, Buzza Aldrina i spółki.




W takim miejscu nie mogło także zabraknąć uhonorowania pierwszej załogi, która wylądowała i postawiła stopy na powierzchni Księżyca!

Szalona noc
Ostatni pokaz jaki odwiedzam podczas drugiego dnia w centrum Kennedy’ego to tzw. Mission Status Briefing, czyli podsumowanie aktualnej sytuacji NASA oraz informacja o zaplanowanych startach. Bycie świadkiem startu byłoby spełnieniem kolejnego marzenia, ale pogodziłem się już z faktem, że tym razem to się nie uda. Pierwotnie miała być ku temu okazja późnym wieczorem 8 maja, czyli w dniu kiedy dojechałem na Cape Canaveral, ale niestety “SpaceX Falcon 9 Axiom Mission 2” została w ostatniej chwili przesunięta na 21 maja – już po moim wylocie ze Stanów.
Podczas Mission Status Briefing spotyka mnie jednak piękna niespodzianka. Najbliższy start, również SpaceX, odbędzie się bowiem… dzisiaj (14.05.) w nocy! Rakieta Falcon 9 wyniesie na orbitę kolejnych 56 satelitów systemu Starlink, czyli satelitarnego systemu telefonii komórkowej z zasięgiem wszędzie na świecie.

Start zaplanowany na 1:03 tej nocy jest jednak dla mnie “trochę” problematyczny. Wcześniej tego dnia wymeldowałem się już z mieszkania w Cape Canaveral, prosto z centrum Kennedy’ego miałem jechać do Miami gdzie mam zarezerwowane kolejne noclegi, a do 9:30 mam czas na oddanie wypożyczonego samochodu…
Wbrew przeciwnościom postanawiam jednak zawalczyć o realizację marzenia. Zaczynam od solidnego obiadu i zakupów. Potem dobre 2-3 godziny spędzam, szukając odpowiedniego miejsca w miasteczku – niestety wszystkie plaże i znajdujące się przy nich parkingi są czynne tylko za dnia. Kiedy nareszcie znajduję idealny punkt w okolicy portu Canaveral, jest już zupełnie ciemno i dobrze po 22. Wracam do auta, szykuję aparat i statyw, a póżniej w oczekiwaniu na wyznaczoną porę robię prawie 2-godzinną drzemkę na fotelu pasażera.
Potem oglądam wymarzony spektakl na niebie, punktualnie o zaplanowanej porze. Całość trwa cudowne dwie minuty, po których rakieta znika mi z pola widzenia.
Pozostaje mi pokonać 340 kilometrów autostrad do Miami. Docieram około 6 rano. Po zameldowaniu w hotelu mam znowu 2 godziny na sen, potem czas oddać auto. W wypożyczalni stawiam się punktualnie o 9:30 i od razu wracam odsypiać dalej. Kolejny raz przekonuję się, że przy dobrej organizacji niemożliwe nie istnieje!



We have liftoff!

1 000 000 🥾🎉
W niedzielę 14 maja, po starcie rakiety, nocnym powrocie z Cape Canaveral do Miami i oddaniu auta, świętuję specyficzny jubileusz. Właśnie przekroczyłem
1 000 000, słownie: jeden milion kroków od początku podróży. Dzień kończę z dorobkiem dokładnie 1 003 417 kroków od 20 marca do 14 maja (włącznie) 💪🏻.
Co więcej, mam jeszcze prawie dwa tygodnie na poprawienie tego wyniku!
Leave a Reply to Paweł. Cancel reply